Harry Kane, napastnik Bayernu Monachium, pojawił się na konferencji prasowej przed spotkaniem Ligi Mistrzów z Chelsea. To już drugi raz, gdy Anglik zmierzy się z londyńskim zespołem na Allianz Arena, odkąd dołączył do bawarskiego klubu ponad dwa lata temu.
Wcześniej Bayern podejmował Arsenal, zaciętego rywala Kane'a z czasów gry w Tottenhamie, w drugim meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Gospodarze wygrali wówczas 1:0, eliminując przeciwników wynikiem 3:2 w dwumeczu.
Choć rywalizacja z Chelsea nie jest tak intensywna jak z Arsenalem, Kane został zapytany o swoje odczucia względem starcia z The Blues. Reporter dopytywał, czy chce zranić londyńczyków. Napastnik nie potwierdził takich zamiarów, ale jego postawa zdradzała podekscytowanie. "Tak, myślę, że rywalizacja, którą mieliśmy, była dobra, zwłaszcza w moich wczesnych latach w Tottenhamie za czasów Pochettino" - przyznał Kane. Dodał, że obie drużyny stoczyły wiele twardych i ciekawych pojedynków.
Kane podkreślił, że mecze przeciwko zespołom z Premier League niosą ze sobą dodatkowe oczekiwania. "Może fani Chelsea nie lubią mnie tak bardzo, a kiedy gramy z Arsenalem, fani Arsenalu też nie pałają do mnie sympatią" - stwierdził. Zaznaczył jednak, że taka sytuacja tylko go motywuje do lepszej gry.
Anglik wspomniał też o znajomych twarzach na boisku. "Będzie kilka znajomych twarzy, z którymi grałem przeciwko sobie, a niektóre z nich grały ze mną w reprezentacji Anglii" - powiedział. Podkreślił, że obecność angielskiego zespołu w Allianz Arena to coś wyjątkowego. "Postaramy się jako drużyna narzucić swój autorytet w tym meczu" - zakończył Kane, wyrażając determinację Bayernu do dominacji na boisku.
Spotkanie z Chelsea to dla Kane'a okazja do powrotu do korzeni, choć w barwach niemieckiego giganta. Jego słowa pokazują, jak dawne rywalizacje dodają smaku europejskim rozgrywkom.
Źródło: GGFN